Nasze POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne Artykuły Forum dyskusyjne Galerie Ogłoszenia 
Baza noclegowa   Baza gastronomiczna   Dyżury aptek   Rozkład jazdy autobusów   Plan miasta
Strona g籀wna

Archiwum
Pisane w Bieszczadach
Szukaj w serwisie:
Redakcja

Kontakt

    Gazeta / moduy
    Serwis internetowy

    Baza noclegowa

Artyku造 » ~ Archiwum » [Nr 2/52] „Igraszki z diabem”
Czy w erze wysoko rozwinitych technologii i wiedzy istnieje jeszcze miejsce ma mistycyzm. Okazuje si, 髒e tak. W maej bieszczadzkiej miejscowoci Rabe koo Czarnej mieszka Andrzej Dobrowolski. Byy 髒onierz Armii Czerwonej p籀驕niej I Dywizji Ludowego Wojska Polskiego., kt籀ry przeszed szlak bojowy od Moskwy po Berlin. To wanie pan Andrzej opowiedzia mi o tym o czym poni髒ej. By mo髒e jednym ta historia wyda si nieprawdopodobna dla niego jest jak najbardziej prawdziwa i wiarygodna. On z tym 髒yje na co dzie.
Przyszed i ju髒 pozosta.
Trzy lata temu zobaczyem go w nocy o godzinie dwunastej. Przyszed ogromny czowiek, na gowie mia mask. Oczodoy w tej masce byy ciemnobrzowe. Obr籀ci si w moj stron, ale 髒e by du髒y mr籀z nie wyszedem do niego. I przez trzy lata przychodzi tu stale. Co zje, narobi baaganu, nanosi bota. Na progu domu posypaem soli. Zostawiaj lady. Jeden zostawi odcisk szpon籀w z pazurami, taki jakie zostawiaj indyki tylko wiele wiksze. Drugi lew nog mia jak u dziecka, a prawa zamiast nogi mia indycz ap z szecioma szponami. Kilkakrotnie w nocy le髒c na 籀髒ku podrapay mnie. Przewa髒nie to samo konsumuj co 驍ydzi. Ryba, sodycze. Nie jedz 髒adnego misa. Czsto do garnka wrzucaj pokruszonego chleba, zasypi herbat i to konsumuj. Nigdy nie pokazuj si w osobie. Tylko nieraz przechodzi przez mieszkanie jaki duch. Butelki czy soiki poprzewraca, zrzuci ze stou talerz i stucze. Nic nie wida Nieraz przychodz z wieczora, nieraz o p籀nocy. Ale nie tylko do mnie. Przychodzi ju髒 do stadniny do widerskiej. Dwadziecia lat wstecz by u Mrugay pastuch, pasa owce. To mu si pokazywa. Pi u niego w籀dk. Pokazywa mu si w mieszkaniu. Pokazywa przy pasieniu owiec. U mnie te髒 pi koniak ale jak wlaem rycynusu do koniaku, przesta pi. Posuguje si tym samym naczyniem, tymi garnuszkami i tymi szklankami , kt籀re ja u髒ywam. Innego nie u髒yje, jest okropnie ostro髒ny. Co to jest nie wiem. Chyba s to dwa duchy. Ten co ma szpony indyka pewnie bdzie diabem. Ten drugi co ma jedn nog ludzk a drugi szpon to chyba bdzie anio. Inaczej chyba tego nie mo髒na okreli. Byo u mnie dw籀ch ksi髒y. Przyszed tu proboszcz z Czarnej. Nic nie pomogo, dalej przychodziy. Pojechaem do Sanoka tam jest ksidz Skiba – egzorcysta. Przyjecha tu, powici mnie czym, dalej nic nie pomogo. Po jakim czasie, po paru miesicach, ju髒 w tym roku przyjecha znowu Skiba. Odczytywa co o szatanach, o r籀髒nych takich. Zwraca si do Boga, do Maryi do Chrystusa, te髒 nic nie pomogo. Ja teraz robi inaczej. Na ganku polewam benzyn. Ju髒 trzeci tydzie nie przychodzi. Jak przychodz to zza g籀ry i odchodz za g籀r. Jak przychodz o p籀nocy to stukaj w okno i odchodzc rano robi to samo. Jak w zeszym roku przyszed nie znalaz nic do jedzenia. Byy tylko uskane orzechy. Wzi nawrzuca orzech籀w do fili髒anki, wsadzi grzak, spali j. Na stole wypalona jest dziura. Tych orzech籀w napcha mi w nocy do ust bo nie m籀g ich zje. Jeden musi by bardzo stary, bo jak nalewa sobie co do picia to porozlewa Widocznie rce mu si trzs. Powiem szczerze, 髒e si ju髒 do nich przyzwyczaiem. Nie ruszaj mnie. Cho jeden to mnie raz dusi. Wziem kuchenk gazow z korytarza. Te mode tam gotoway. Popaliy garnki, cho ten stary to jest ostro髒ny. Nieraz sobie ryb usma髒y, jajko usma髒y. Ja t kuchenk wyrzuciem to za to mnie dusi. Ale ja si ich nie boj. Co ducha bd si ba. Czytaem w gazecie o egzorcycie z Krakowa. I to co on tam opisa sprawdza si u mnie. Robi tak samo. Nic si nie pomyli. Ten egzorcysta ma osiemdziesit sze lat, nazwiska nie pamitam. Przez ka髒d szpar wejd. No duchy . Co z duchami mo髒na zrobi. 驍eby bya taka kamera, kt籀ra nie warczy, to by w kredensie dziur przer髒n, i jak on konsumuje by go sfotografowa. A jak to warczy to usyszy. Wszdzie zagldnie Jak jest czekolada to od razu j wyczuje. Przewa髒nie jedz j te mae – dzieciaki. Przychodzi ich tu z pi, sze. Rozmno髒yy si. No bo skd by takie mae stopki byy. One s najbardziej szkodliwe. A nawouj si te mae jak sroki. Skrzecz. Najczciej wchodz i wychodz przez komin. Postawiem tam w kominie pudeko z papryk ostr. Przestay tam wchodzi. I tak to mam z tymi diabami. Przysuchujc si tej opowieci pana Andrzeja cinie si na usta umiech. Z drugiej strony pasja i wiara w to o czym m籀wi s tak du髒e, 髒e nietaktem byoby w jego obecnoci to negowa. Tak wic hulaj sobie bieszczadzkie biesy i czady po pooninach i okolicznych lasach i jak wida maj si cakiem dobrze.

Andrzej Kotwicz

Opowiadanie przytoczone w oryginale.

[Nr 2/52] „Igraszki z diabem”



Imi
E-mail
Temat
Tre嗆
Przepisz kod:

 

© 2003-2012 Nasze Po這niny - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne

Wykonanie i administracja strony: JWK WebStudio