:: [Nr 16/76] Trud sprzÄ…tania po wojnie
Artyku³ dodany przez: Redakcja (2009-01-09 12:01:35)

Przed dziesiÄ™ciu laty skÅ‚adane sobie wzajemnie życzenia w gronie nobliwych leskich mieszczan opatrzone byÅ‚y formuÅ‚Ä…: obyÅ›my już przyszÅ‚e Å›wiÄ™ta obchodzili w wolnym Lesku. Patos zapożyczony z „Polskich dróg” albo „Zakazanych piosenek” byÅ‚ aż nadto wyraźny. Wyraźny, ale dobry ton i tÄ™skno-Å‚zawe odniesienia w panujÄ…cej tu atmosferze spoÅ‚ecznego wrzenia wÅ‚aÅ›nie tego wymagaÅ‚y.

Wybuchła powiatowa wojna

Od wakacji publikowaÅ‚em w tygodniku „Podkarpacie” luźne teksty, oderwane bieszczadzkie obrazki. JesieniÄ… wybuchÅ‚a powiatowa wojna. Wówczas w sÅ‚uchawce telefonu usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os redaktora naczelnego: - Panie Jakubie, niech pan na bieżąco pisze, co siÄ™ tam u was wyprawia. Dla kroÅ›nieÅ„skiej redakcji „u was” znaczyÅ‚o tyle co w Lesku, Ustrzykach, Bieszczadach. Czy pisaÅ‚em z leskiej perspektywy? Może tak, może nie. ByÅ‚em przekonany, że z wÅ‚asnej, aczkolwiek Lesko odczytywaÅ‚o to inaczej. Ja, obcy, uznany zostaÅ‚em za swego, za rzecznika miejskiej krzywdy, przynajmniej o tyle, że i mnie przypadÅ‚o wtedy odbierać Å›wiÄ…teczne życzenia okraszone wspomnianym komentarzem, zawierajÄ…cym caÅ‚Ä… istotÄ™ leskich nadzieji.


Czy dziÅ›, po tylu latach skÅ‚adajÄ…cych siÄ™ na okrÄ…gÅ‚y jubileusz gorÄ…cych wydarzeÅ„ jest do czego pamiÄ™ciÄ… wracać? Zdania sÄ… klarownie podzielone. Wyraźne „tak” i wyraźne „nie”. - Po co wracać do sporu, który poróżniÅ‚ mnie wówczas z bliskÄ… mieszkajÄ…cÄ… w Ustrzykach rodzinÄ…. DziÅ› wstydzimy siÄ™ tego i ja, i oni. Dobrze jest, jak jest i zapomnijmy o wszystkim – to chyba najpopularniejsze dziÅ› stanowisko wobec tak odlegÅ‚ej w czasie kwestii. – Ten ustrzycko – leski antagonizm ciÄ…gle jeszcze siÄ™ tli, po co go rozdmuchiwać i pod pÅ‚aszczykiem rocznicy rozniecać konflikt na nowo; po co budzić upiory przeszÅ‚oÅ›ci, komu to dziÅ› jest potrzebne, jaki może pozytywny przynieść skutek – to już nie tyle wypowiedź, co wrÄ™cz przestroga praktycznie równie czÄ™sto sÅ‚yszana. Temat jest wiÄ™c Å›miertelnie poważny. Testowy żart: a może na dziesiÄ™ciolecie, wzorem przemyskich czy sanockich grup miÅ‚oÅ›ników rekonstrukcji historycznych, przez chwilÄ™ pochodzić w tÄ™ i z powrotem po zebrze pod ratuszem, sklecić papierowe, jednorazowego użytku transparenty, wyciÄ…gnąć na ulice miasteczka orkiestrÄ™ dÄ™tÄ… i przypomnieć – a maluchom pokazać – czas kombatanckiej chwaÅ‚y z wojny o status powiatu. OdpowiedziÄ…, wÅ‚aÅ›nie zasÅ‚użonych kombatantów, jest wymuszony, niepewny, a czÄ™sto wyraźnie skwaszony uÅ›miech. I znów nie tyle nawet przestroga, co rzucone poważnym tonem pouczenie: - A po co, dziÅ› jest dobrze, wiÄ™c po co to przypominać. Wyczuwalny próg, dotkniÄ™cie czuÅ‚ego punktu. To naprawdÄ™ nie temat do żartów. DziÅ› widzÄ™, że może wówczas, przed laty, pisaÅ‚em zbyt lekko o sprawach najwyższej dla Ustrzyk i dla Leska wagi. Może zbyt lekko, o co Å‚atwo obcemu, ale naprawdÄ™ trudno byÅ‚o utrzymać powagÄ™ wobec patosu leskich wystÄ…pieÅ„, dÄ™tego patosu chwaÅ‚y sprzed wieków i patosu obecnej krzywdy. Równie trudno byÅ‚o do koÅ„ca serio traktować Ustrzyki, które z wÅ‚asnej woli, zupeÅ‚nie niepotrzebnie, z uporem ekshibicjonisty prezentowaÅ‚y swe kompleksy. DziÅ›, z perspektywy czasu, Å‚atwiej o punkty odniesienia, o analogie. Ustrzyki wystÄ…piÅ‚y z pozycji siÅ‚y wynikajÄ…cej z prawa. Nie ma niedomówieÅ„, sprawa jest jasna: rzÄ…dowÄ… decyzjÄ™ podjÄ™to i kropka. Nie jest istotne, czy miaÅ‚o być tak, czy inaczej, ważne jest, jak jest. Wszelkie dociekania, kto i w jaki sposób ustanowiÅ‚ bieszczadzkie starostwo nad Strwiążem, donikÄ…d nie prowadzÄ…, klamka zapadÅ‚a, temat zamkniÄ™ty, bierzmy siÄ™ do konstruktywnej powiatowej roboty. A Lesko – nie. I Lesko gÅ‚oÅ›no mówiÅ‚o, dlaczego „nie”. I wówczas z Ustrzyk wylazÅ‚y kompleksy, nie dość, że zbÄ™dne, to niezasÅ‚użone. A wylazÅ‚y, bo przyjÄ™to leski punkt widzenia, bo mimo wszystko, mimo rzÄ…dowego czarno na biaÅ‚ym zapisu Ustrzyki wdaÅ‚y siÄ™ w polemikÄ™ z leskimi argumentami. A polemika mogÅ‚a być tylko żaÅ‚osna, bowiem od poczÄ…tku niepewne swych rzeczywistych racji miasto zajęło w tym sporze pozycjÄ™ zadziornego, wrÄ™cz zdumionego wÅ‚asnÄ… odwagÄ…, ale jednak mÅ‚odszego brata. Lesko wyciÄ…gaÅ‚o zakurzone pergaminy z pieczÄ™ciami Kmitów, powoÅ‚ywaÅ‚o siÄ™ na królów i cesarzy, brylowaÅ‚o na historycznym polu, licytowaÅ‚o zasÅ‚ugami prastarych leskich rodów. Cesarz doceniÅ‚, cesarz powiedziaÅ‚, cesarz pochwaliÅ‚, a w ripoÅ›cie znad ukraiÅ„skiej granicy sÅ‚ychać byÅ‚o, że im coÅ› kiedyÅ›, za PRL-u partyjny dygnitarz obiecaÅ‚. Å»aÅ‚oÅ›nie cienko to brzmiaÅ‚o. Lesko o zamku, o wielowiekowych tradycjach wÄ™gierskiego kupieckiego szlaku a Ustrzyki o wybudowanym przez kombinat osiedlu, w którym wielu mieszka ludzi, co jest wybitnie powiatotwórcze. Lesko dumnie o piÄ™knych frazach Fredry, Pola, Kaczkowskiego – Ustrzyki Å‚zawo o smutnym tuÅ‚aczym losie przesiedleÅ„ców operacji HT.
Tu docieramy do pierwszego poziomu oglÄ…du sprawy. Poziomu pÅ‚ytkiego, bo siÄ™gajÄ…cego ledwie poÅ‚owy ubiegÅ‚ego wieku. Okres od czasu zero, od roku 1951, po rok 1998 byÅ‚ w leskim sposobie postrzegania Ustrzyk czasem martwym, wyjÄ™tym z kalendarza i stÄ…d przed dziesiÄ™cioma laty z ust przedstawicieli starych leskich rodów można byÅ‚o usÅ‚yszeć: – Znam to miasto, czÄ™sto odwiedzam dzieci i wnuki, w Ustrzykach mieszka mój syn, bo tam siÄ™ ożeniÅ‚, córka, bo tam wyszÅ‚a za mąż, ale caÅ‚a reszta to zbieranina. Dopiero żmudnie wyciÄ…gajÄ…c sÅ‚owo po sÅ‚owie wychodziÅ‚o na jaw, że syn dostaÅ‚ tam pracÄ™ i mieszkanie, że córka też pracÄ™ i też mieszkanie, i że w sumie nieźle im siÄ™ tam żyje. Lesko ze standardu „Cudownej meliny” nie potrafiÅ‚o siÄ™ podnieść przez caÅ‚e dziesiÄ™ciolecia, ale na odlegÅ‚e o 30 km miasto wciąż patrzyÅ‚o z takim dystansem, niesmakiem i lekceważeniem, jak swego czasu Anglicy na ksztaÅ‚tujÄ…cy siÄ™ naród amerykaÅ„ski. Toż tam też zbieranina. Ciekawe, że w dniach powiatowych utarczek, w czas gwaÅ‚townego szukania argumentów i kontrargumentów waloru wÅ‚asnej prężnoÅ›ci nie potrafiÅ‚y Ustrzyki wyraźnie wyeksponować. Rzecz jasna, nie miaÅ‚o to istotnego znaczenia dla sprawy, bowiem wszelkie manipulacje wobec zapadÅ‚ej już rzÄ…dowej decyzji czyniono w zaciszu stoÅ‚ecznych gabinetów, wspierajÄ…c siÄ™ ustawowymi zapisami i plikami papierów peÅ‚nych analiz, symulacji, zestawieÅ„. Ale bieżące życie toczyÅ‚o siÄ™ wówczas na ulicy, w wypeÅ‚nionych po brzegi salach widowiskowych; codziennej amunicji dostarczaÅ‚a prasa lokalna z obu stron barykady i pracujÄ…ce caÅ‚Ä… dobÄ™ kserokopiarki wypluwajÄ…ce hasÅ‚a, odezwy i paszkwile. W ulicznym jazgocie, w zażartych debatach na miejscowym szczeblu Ustrzyki nie potrafiÅ‚y pokazać dumy z wÅ‚asnego miasta. Nie potrafiÅ‚y i dlatego w leskich oczach, w Å›wietle haniebnego, podstÄ™pnego wrÄ™cz Å›wiÄ™tokradczego postÄ™pku odebrania powiatu, zasÅ‚ugiwaÅ‚y jedynie na pogardÄ™. A to już byÅ‚o ówczesnemu Lesku wyraźnie w smak.

Wszak miło jest mieć o przeciwniku jak najgorsze mniemanie.

I tu siÄ™ Lesko rozhulaÅ‚o, rozzuchwaliÅ‚o. Przyjęło postawÄ™ mÄ™drca, nauczyciela. WrÄ™cz uwierzyÅ‚o, że misjÄ… tego miasta jest cywilizować Ustrzyki. To wÅ‚aÅ›nie leska spoÅ‚eczność ustrzyckiej powie, co jest dobre, co zÅ‚e, kto jest prawdziwym, a kto faÅ‚szywym prorokiem, kto żyje w prawdzie, kto w kÅ‚amstwie i komu za żadnÄ… cenÄ™ nie należy siÄ™ dać otumanić. I oczywiÅ›cie, jakie jest miejsce Ustrzyk w szyku. A po pomyÅ›lnie zakoÅ„czonej edukacji istnieje szansa na peÅ‚nÄ… protekcjonalnoÅ›ci przyjaźń. Wówczas Lesko jedynie marzyć mogÅ‚o o powiecie, ale już siÄ™ nadęło, już stawiaÅ‚o warunki przyszÅ‚ego pokoju. Lesko musiaÅ‚o mieć powiat – i w to nikt nad Sanem nie wÄ…tpiÅ‚ – bo to wÅ‚aÅ›nie Lesko od zawsze, od zarania dziejów jest depozytariuszem prawdziwych wartoÅ›ci. Starsi pamiÄ™tajÄ…, jak wstÄ™pujÄ…c do poczekalni Unii Europejskiej wykrzykiwaliÅ›my, czego to Europa bÄ™dzie siÄ™ od nas uczyć, mÅ‚odszym dość powiedzieć, że na monopolu posiadania jedynie sÅ‚usznego oglÄ…du rzeczywistoÅ›ci, przez spoÅ‚eczeÅ„stwo odebranym jako nieznoÅ›na maniera rzÄ…dzÄ…cej partii, poÅ›liznęła siÄ™ IV Rzeczpospolita.


Ale prócz bufonady sÄ… uwarunkowania, z którymi wygrać nie sposób; po prostu trzeba umieć siÄ™ pogodzić z istnieniem leskiego punktu widzenia. I to jest drugi, historycznie gÅ‚Ä™bszy niż akcja HT, poziom oglÄ…du lokalnej rzeczywistoÅ›ci. Spójrzmy na leskÄ… geografiÄ™, na tutejszy sposób orientacji w terenie, poczucie poÅ‚ożenia Leska czy to na globusie, jeÅ›li ktoÅ› ma maniÄ™ wielkoÅ›ci, czy też na zwykÅ‚ej mapie kraju. Trudno podejrzewać autorów pamiÄ™tników, przewodników, wstÄ™pów do książek i albumów o wrodzonÄ… niechęć do Ustrzyk. Zauważmy jednak, że osadzajÄ…c Lesko wedle stron Å›wiata posÅ‚ugujÄ… siÄ™ wÅ‚aÅ›nie lokalnÄ…, czyli leskÄ…, optykÄ…. PiszÄ…c o mieÅ›cie wyraźnie zaznaczajÄ…, że u wlotu do miasta rozÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ Posada Leska, wylotem zaÅ› z grodu jest trakt ustrzycki. Front w sposób naturalny zorientowany jest w stronÄ™ znaczniejszego Sanoka, do stolicy kultur – Krakowa, ku – wchodzÄ…c w powojenne realia administracyjne - regionalnym centrom Krosna, czy Rzeszowa. A wylot znaczy tyle, co za ostatniÄ… chaÅ‚upÄ…, stodoÅ‚Ä…, chlewikiem, szopÄ…. Dopiero za tym wszystkim, za oddalonÄ… od leskiego rynku graciarniÄ… jest droga na kraj Å›wiata, droga do Ustrzyk. Tak siÄ™ mówi i tak siÄ™ pisze. UksztaÅ‚towanego przez historyczne realia i przez wielopokoleniowÄ… tradycjÄ™ leskiego sposobu postrzegania Å›wiata Ustrzyki nie musiaÅ‚y szanować, ale powinny go dostrzec i zwyczajnie wziąć pod uwagÄ™. W żadnym przypadku w powiatowym sporze nie mogÅ‚o to być argumentem, ale uÅ‚atwiÅ‚oby Ustrzykom zrozumienie leskiej psychiki, a stÄ…d i leskich reakcji. Toż przecież i w Ustrzykach nie jest inaczej: wlot utożsamia siÄ™ z UstianowÄ…, wylot ze szlakiem na KroÅ›cienko.

Pora na klejenie

Jubileuszowy temat ustrzycko-leskiej wojny o powiat ma jeszcze przynajmniej jeden - poza czysto kombatanckim – aspekt. To kwestia sklejania rozszarpanej niefortunnÄ… rzÄ…dowÄ… decyzjÄ… bieszczadzkiej spoÅ‚ecznoÅ›ci. A byÅ‚o co sklejać po tak ogromnym pÄ™kniÄ™ciu. Ówczesne akty przemocy, chuligaÅ„stwa, wandalizmu, jednostkowo dotkliwe, ale na szczęście nieliczne, odnotowano jako wydarzenia incydentalne, a ich lokalno-patriotyczna otoczka ideologiczna zostaÅ‚a natychmiast wyraźnie publicznie potÄ™piona. Mimo emocji, mimo stanu spoÅ‚ecznego wrzenia, potrafiono nakreÅ›lić nieprzekraczalne granice. Dopuszczono wojnÄ™ w mediach, tolerowano faÅ‚sz w oÅ›wiadczeniach, deklaracjach, odezwach, pochwalano buÅ„czuczność haseÅ‚ w ulotkach, afiszach i transparentach, oklaskiwano krewkie, czÄ™sto pozbawione hamulców, wystÄ…pienia na wiecach, spotkaniach i samorzÄ…dowych sesjach. Tyle byÅ‚o wolno, samoograniczenia z obu stron sporu byÅ‚y wyraźne. Polowanie na sÅ‚abe punkty przeciwnika przez wiele miesiÄ™cy byÅ‚o udziaÅ‚em obu skonfliktowanych spoÅ‚ecznoÅ›ci. KogoÅ› zÅ‚apano na ewidentnym, publicznie gÅ‚oszonym kÅ‚amstwie, ktoÅ› nieporadnie wystÄ…piÅ‚ przed telewizyjnÄ… kamerÄ…, czy radiowym mikrofonem, ktoÅ› w wywiadzie dla prasy wyszedÅ‚ na durnia. RadoÅ›ci byÅ‚o co niemiara. Ale byÅ‚a i Å›wiadomość, że kiedyÅ›, prÄ™dzej czy później, przyjdzie czas normalizacji. Powiatowa mapa kraju bÄ™dzie wyglÄ…daÅ‚a tak czy inaczej, ale ludzie bÄ™dÄ… musieli rozmawiać ze sobÄ… przynajmniej o ton ciszej i jÄ™zykiem pozbawionym wrogoÅ›ci. Lesko czuÅ‚o siÄ™ jak pod zaborami, Ustrzyki jak wąż, któremu udaÅ‚o siÄ™ pysk na tyle szeroko otworzyć, by antylopÄ™ przeÅ‚knąć, ale już nie potrafi jej strawić. ByÅ‚o wiÄ™c i smutno, i wesoÅ‚o. Smutek wyrastaÅ‚ z jednego pnia, z rzÄ…dowej decyzji o podziale administracyjnym kraju, radość zaÅ›, a raczej caÅ‚y pokaźny zbiór drobnych radoÅ›ci, z wyraźnych, choć nie majÄ…cych istotnego znaczenia dla sprawy zasadniczej, potknięć przeciwnika. WyksztaÅ‚towaÅ‚ siÄ™ – lub też zbudowano – okreÅ›lony nastrój, w którym obie spoÅ‚ecznoÅ›ci tkwić miaÅ‚y przez czas nie wiadomo jak dÅ‚ugi.
Wojna o powiat trwaÅ‚a, ale nie przecięła istotnych dla Bieszczadów wiÄ™zów. WÅ‚aÅ›nie wówczas okazaÅ‚o siÄ™, jak ważne sÄ… nitki innych niż sieć administracyjna oÅ›rodków. ZwiÄ…zków, towarzystw, stowarzyszeÅ„, caÅ‚ej tej sfery, którÄ… już później nauczyliÅ›my siÄ™ etykietować anglojÄ™zycznym skrótem NGO, traktować jako fundament spoÅ‚eczeÅ„stwa obywatelskiego. W dobrym tonie byÅ‚o w Lesku na ustrzyczan warczeć, ale nikt nie odważyÅ‚ siÄ™ poczytywać za kolaboracjÄ™ rozbudowy w ustrzyckiej i w proustrzyckich gminach sterowanej z Leska sieci Galicyjskich Gospodarstw GoÅ›cinnych, analogicznych kroków Bieszczadzkiego Forum Europejskiego czy też wiÄ…zania caÅ‚ych Bieszczadów „Zielonym rowerem” przez leskie Bieszczadzkie Partnerstwo dla Åšrodowiska, cyklistów leskiej „Baszty” i ustrzyckiej ekipy BTC. To byÅ‚y lokalne dziaÅ‚ania tej miary, co helsiÅ„ski trzeci koszyk szczerbiÄ…cy w latach osiemdziesiÄ…tych żelaznÄ… kurtynÄ™ oddzielajÄ…cÄ… rzekomo nieprzystawalne dwa polityczne Å›wiaty.
Powiatowy spór otarÅ‚ siÄ™ o prawdziwÄ… politykÄ™. Wszak decyzja wynoszÄ…ca Ustrzyki i jednoczeÅ›nie tÅ‚amszÄ…ca Lesko miaÅ‚a swego autora – rzÄ…d, ten zaÅ› miaÅ‚ swój polityczny szyld, swój zwiÄ…zany z narodowym etosem rodowód i wreszcie swojego nadzorcÄ™ postrzeganego jako kierowca z tylnego fotela, który w Lesku rzuciÅ‚ na szalÄ™ swój autorytet. To tu zostaÅ‚ publicznie wykpiony i wygwizdany, to stÄ…d wyjechaÅ‚ obrażony. Najwyższy protektor Ustrzyk nie miaÅ‚ prawa oczekiwać od Leska niczego wiÄ™cej; można gÅ‚owÄ™ dać, że wÅ‚aÅ›nie tu notowania AWS byÅ‚y wówczas w kraju najniższe.
Tutejszy elektorat w odniesieniu do lokalnego szczebla przyjął podobną optykę: ktoś musi za poniżenie Leska odpowiadać. Trzeźwa ocena sytuacji w mieście, które powiatowa godność ominęła, zawierała się w krótkim zdaniu złowionym wówczas na leskiej ulicy: - Burmistrz, choćby przed ogłoszeniem rządowej decyzji złote klamki lesczanom na drzwiach zafundował, to i tak przepadnie. Stało się, klęska wymagała wskazania winnego. Niechętny przedwojennym sanacyjnym porządkom rząd na wychodźstwie w odległej Francji błyskawicznie przystąpił do badań przyczyn klęski wrześniowej 1939 r. i personalnie przypisał winy. Po ogłoszeniu listy powiatów przywódcy żałobnej w Lesku celebry, nim zdążyli przejść do konstruktywnych działań, w trybie ekspresowym wskazali winnych i postawili pod pręgierz opinii publicznej. W praktyce było to równoznaczne z pozbawieniem ich moralnego prawa wstąpienia w szeregi bojowników walki o powołanie leskiego starostwa. Wiadomo już było, że podczas najbliższych wyborów ratusz zostanie wyczyszczony.
ZapoczÄ…tkowana jesieniÄ… 1998 r. a zakoÅ„czona ustanowieniem dwóch odrÄ™bnych powiatów lesko-ustrzycka wojna czym innym zaowocowaÅ‚a w Ustrzykach, czym innym w Lesku. W Ustrzykach fundament wÅ‚adzy, aczkolwiek poważnie terytorialnie okrojonej, pozostaÅ‚ personalnie niewzruszony. Poniesiony w tej kampanii trud, poczÄ…wszy od najwczeÅ›niejszych przygotowawczych kroków, zostaÅ‚, mimo klÄ™ski pierwotnego zamysÅ‚u, przez tamtejszÄ… spoÅ‚eczność doceniony i uhonorowany. Dla Leska ten czas byÅ‚ rewolucjÄ…. PojawiÅ‚y siÄ™ nowe nazwiska, popularność zdobyli ludzie – nie, nie znikÄ…d, lecz wÅ‚aÅ›nie stÄ…d – którzy potrafili ten chaos ogarnąć, wtÅ‚oczyć w ramy obowiÄ…zujÄ…cych prawem formuÅ‚, zorganizować lokalnÄ… spoÅ‚eczność, nagÅ‚oÅ›nić problem szeroko poza granice Bieszczadów. Ludzie niezwykle sprawni w dziaÅ‚aniu, budujÄ…cy precyzyjne plany; ludzie z szerokimi horyzontami, potrafiÄ…cy kreÅ›lić alternatywne drogi osiÄ…gniÄ™cia celu zasadniczego, konsekwentni w swych poczynaniach, pilnie przestrzegajÄ…cy przyjÄ™tych reguÅ‚ gry. Tworzyli zdyscyplinowanÄ…, zwartÄ…, ukierunkowanÄ… na cel ostateczny ekipÄ™. Wszelkie dzisiejsze rozmowy o powiatowej wojnie prÄ™dzej czy później zahaczajÄ… o wÄ…tek uważany za wstydliwy. Do dziÅ› nie ma odpowiedzi na pytanie, czy to wzburzony w Lesku lud wykreowaÅ‚ wodzów, czy też wodzowie potrafili sobie lud podporzÄ…dkować, sterować jego emocjami, grać na czuÅ‚ych strunach lokalnego patriotyzmu. Nie mówi siÄ™ o tym wprost, ale wystarczy Å‚owić tÅ‚o, melodiÄ™ wypowiedzi, by zrozumieć intencjÄ™. W gorÄ…cym czasie przed dziesiÄ™ciu laty lud, jak to przez wieki bywaÅ‚o, patrzyÅ‚ na wodzów z miÅ‚oÅ›ciÄ…, szacunkiem i podziwem. Dwie sprawy byÅ‚y wówczas ważne: bieżący opór i przyszÅ‚e zwyciÄ™stwo. Dziesięć lat wietrzenia rozpalonych wówczas głów przyniosÅ‚o ten skutek, że szeregowi kombatanci pojmujÄ…, bez specjalnego zresztÄ… ekscytowania siÄ™ tematem, iż sprawdzili siÄ™ w tej wojnie w postaci miÄ™sa armatniego. To stÄ…d te sÅ‚owa: - Wystarczy przejść siÄ™ po korytarzach leskich i ustrzyckich urzÄ™dów, wystarczy poczytać tabliczki na drzwiach, by znaleźć dzisiejsze kwatery naszych ówczesnych przywódców. Niczego im zarzucić nie można, bo w koÅ„cu walczyli o powiaty dla nas, ale jak widać także dla siebie. Cóż, prastary przywilej zwyciÄ™skich wodzów. Dla Leska powiatowa konfrontacja byÅ‚a bolesnym, lecz ostatecznie twórczym doÅ›wiadczeniem. Lesko wreszcie pojęło, że przespaÅ‚o lata ustrzyckiego rozwoju, że leżące tuż obok, lekceważąco z pozycji leskiego samozadowolenia traktowane miasteczko wyrosÅ‚o na liczÄ…ce siÄ™ w regionie i dostrzegalne ze stolicy bieszczadzkie centrum. CaÅ‚e dekady leskiego zastoju, zawinionego i niezawinionego, nie doczekaÅ‚y siÄ™ dogÅ‚Ä™bnych analiz i szukania winnych z odlegÅ‚ych już czasów PRL-u, ale czas nagliÅ‚ i momentalnie wyciÄ…gniÄ™to praktyczne wnioski. Przetarcie oczu, nowe na Ustrzyki spojrzenie, byÅ‚o silnym bodźcem; zaowocowaÅ‚o zerwaniem z przyjÄ™tÄ… jesieniÄ… 1998 r. manierÄ… prezentowania zwiotczaÅ‚ych muskułów i niezwÅ‚ocznym przystÄ…pieniem do dziaÅ‚aÅ„ godnych nakreÅ›lonego celu. Co z tamtego czasu zostaÅ‚o? SÄ…dzić należy, iż zarówno w „bramie”, jak i w „stolicy” Bieszczadów zakorzeniÅ‚o siÄ™ przeÅ›wiadczenie, że miasta sÄ…siedzkie, czy nie sÄ…siedzkie, ale wszystkie o porównywalnych potencjaÅ‚ach biorÄ… udziaÅ‚ w najzwyczajniejszym w Å›wiecie wyÅ›cigu szczurów. RywalizujÄ… bogactwem szarych komórek swych burmistrzów i samorzÄ…dów, ich zaradnoÅ›ciÄ…, pracowitoÅ›ciÄ…, profesjonalizmem w pokonywaniu bieżących problemów i kreÅ›leniu wizji daleko wykraczajÄ…cych poza kadencjÄ™ sprawowania wÅ‚adzy.
Czy coÅ› jeszcze? Tak, coÅ› bardzo polskiego, wojna na górze w lokalnym wydaniu. Stawianie pytaÅ„, czy autorytety z tamtych dni sÄ… jeszcze autorytetami. Czy należy im ufać za ich „dziÅ›”, czy za ich „tamto”.

Jakub Demel
17.12.2008


adres tego artyku³u: http://www.naszepo³oniny.pl/articles.php?id=490