W ubiegłym miesiącu pisałem o ustrzyckim kąpielisku w trybie przypuszczającym . JuĹź w tedy miałem jednak pewność, Ĺźe obiekt ten w tym roku najprawdopodobniej nie ruszy. Nie musiałem czekać zbyt długo. Po dwĂłch tygodniach od ukazania się tamtego tekstu, pojawił się następny tym razem w „GB”. Moje przypuszczenia potwierdziły się jak najczarniejszy scenariusz. OprĂłcz tego, Ĺźe nie znalazł się nikt chętny, Ĺźeby kąpielisko prowadzić, to miasto rĂłwnieĹź nie przejawia chęci aby obiekt otworzyć. I to w tym miejscu jest jasne. Niejasnym dla mnie jest np. stanowisko Alicji Kisielewicz, kierownika Wydziału Geodezji i Gospodarki Gruntami UM. Stwierdza ona autorytatywnie, Ĺźe przez te piętnaście lat faktycznie kąpielisko było traktowane jak dobra dojna krowa. W takim razie chciałbym zapytać, gdzie przez te piętnaście lat był Urząd Miasta. Wynika z tego, Ĺźe jako właściciel obiektu w ogĂłle się nim nie interesował. Bo przecieĹź rzeczą naturalną jest, Ĺźe po kaĹźdym zakończonym sezonie robi się odbiĂłr techniczny i sprawdza czy dzierĹźawca wywiązuje się z zawartej umowy. No chyba, Ĺźe umowy te były pisane na kolanie i pod względem prawnym do bani. Wtedy juĹź nic nie moĹźna wyegzekwować. Tyle urzędnik. A jak to z niektĂłrymi urzędnikami bywa kiedy zaczyna coś śmierdzieć spychają wszystko poza blaty swoich biurek. To nie my to wyimaginowani oni. Bardziej jednak zastanawiającym jest dla mnie stanowisko niektĂłrych radnych . Np. Zdzisław Rudziński – radny od dwĂłch kadencji twierdzi, Ĺźe jeĹźeli od niego by to zaleĹźało nie dałby na kąpielisko nawet pięciu groszy. Nie wiem dlaczego pięciu a nie np. jednego grosza. Być moĹźe rajcy Rudzińskiemu na tym nie zaleĹźy, bo ma juĹź dorosłe dzieci i nie ma na miejscu wnukĂłw. Nie wiem tylko dlaczego radny Rudziński twierdząc, Ĺźe do „Delfina” miasto co roku dopłaca sześćset tysięcy złotych / jeĹźeli to jest prawdą/ nie dodaje, Ĺźe są to pieniądze pokrywające bezpłatny pobyt na basenie dzieci z bieszczadzkich szkół. Dodaje jeszcze, Ĺźe jako gmina mamy pilniejsze potrzeby niĹź jakieś tam kąpielisko. I tu się z radnym Rudzińskim zgadzam w całej rozciągłości. PrzecieĹź te pieniądze, ktĂłre trzeba by włoĹźyć w remont kąpieliska moĹźna by na przykład zainwestować w wyłoĹźenie ładną kostką chodnikową plac przed ładnie odświeĹźonym i odmalowanym blokiem przy ul. Bełskiej. Nie nazywanym w mieście inaczej niĹź blokiem Rudzińskiego. A tak juĹź na marginesie. Panie radny na pana miejscu siadłbym sobie kiedyś nad jakimś wykazem nieruchomości i sprzedał to wszystko w diabły. Raz, Ĺźe nie kojarzyłoby się to panu z komuną a dwa na długie lata mielibyście jako rada święty spokĂłj. Zresztą jak wynika z tekstu w „GB” takich ancymonkĂłw z gotowymi pomysłami jest więcej. Jeden pewnie rolnik widziałby tam juĹź hodowlę pstrągĂłw i o pewnie jeszcze własną. Natomiast inny dla ktĂłrego sezon zimowy w Bieszczadach jest za krĂłtki proponuje zrobić tam rynny zjazdowe dla rolkowcĂłw i deskorolkowcĂłw. Ĺťeby głupota miała skrzydła…. W całej tej masie bełkotu i kretyńskich pomysłów znalazłem dwa głosy, ktĂłre poprawiły mi humor i utwierdziły w przekonaniu, Ĺźe mądrych i racjonalnie myślących ludzi moĹźna znaleźć takĹźe w Ustrzykach. To radni Teresa Jagielczuk i Zdzisław KuĹşniar. Jak się wydaje, dla nich dobro ogółu czytaj tych najmłodszych jest priorytetem. Zdaję sobie sprawę z tego, Ĺźe Ustrzyki to nie np. Lesko, gdzie mieszkańcy maja do dyspozycji leniwie płynący w lecie San. Dlatego boję się, Ĺźeby z kąpieliskiem w Ustrzykach nie stało się to samo co z pozostałymi juĹź byłymi obiektami. Strzelnicą biatlonową, torem saneczkowym itp. Osiemnaście lat byłem ratownikiem przewaĹźnie na otwartych akwenach łącznie z naszym Bałtykiem i wiem, Ĺźe woda to najlepszy rehabilitant wielu schorzeń. SzczegĂłlnie u dzieci. Wokół wody kręci się teĹź wielki biznes róşnego rodzaju usług. JeĹźeli kąpielisko raz zniknie z mapy Ustrzyk, nie powrĂłci tu juĹź nigdy.