:: [11/104] Lech Wałęsa - nie mam urazu do Arłamowa
Artyku³ dodany przez: Redakcja (2010-08-04 18:20:47)




Wiesław Stebnicki - Panie Prezydencie, który to już Pana pobyt w Arłamowie?

Lech Wałęsa - Dokładnie nie pamiętam, ale chyba trzeci albo czwarty. Jeśli wliczać tę próbę kiedy zatrzymano mnie przy szlabanie w 1981 roku w zimie, to zdecydowanie czwarty raz. Wtedy zatrzymał mnie oficer, który jak się dowiedziałem nazywał się Pabis. Później internowanie, trzeci raz już wypoczynkowo, no i teraz po raz czwarty.

Wiesław Stebnicki - Był Pan tutaj internowany, czy to nie wystarczający powód by zrazić się do ośrodka?

Lech Wałęsa - Żona nie chciała przyjechać bo ją moje internowanie tutaj zraziło do tego miejsca. Ja byłem politykiem zdeklarowanym jednoznacznie po określonej stronie i wliczałem w to ryzyko więzienia, ba nawet śmierci. Więc internowanie choć było zaskoczeniem, nie było jakąś wielką niespodzianką, a na dodatek miałem tutaj nieporównywalnie lepsze warunki niż w więzieniu. Gdy zabrali mnie z domu nikt nie mówił mi gdzie mnie wiozą. Brałem pod uwagę najgorsze warianty. Dopiero na miejscu dowiedziałem się, że jestem w Arłamowie. Planowałem nawet ucieczkę z pomocą z zewnątrz. Zrezygnowałem z tego planu, gdy dowiedziałem się, że jest tutaj mnóstwo doszczętnie zniszczonych gospodarstw, a w nich niezabezpieczone studnie, piwnice do których można wpaść, a przecież drogami bym nie uciekał.

Wiesław Stebnicki - Jak wyglądał dzień Prezydenta podczas internowania w Arłamowie?

Lech Wałęsa - Zgodnie z góry ustalonym schematem. O 9,00 śniadanie, pomiędzy 13,00-14,00 obiad, kolacja o 18,00. Poza tym dużo czytałem. Dobrą literaturę dostarczali mi księża, z którymi mogłem się spotykać. Kilka razy miałem wizytę ze strony rodziny. Miesiące poprzedzające stan wojenny to okres intensywnej działalności, liczne wyjazdy, zerwane noce, więc w Arłamowie dużo spałem w pokoju na pierwszym piętrze pod numerem 52. Dwa razy wyprowadzono mnie na spacer na zewnątrz. Chodziłem otoczony wianuszkiem dwudziestu żołnierzy, to nie był komfortowy spacer, więc wolałem spacerować sam po balkonie pokoju gdzie mnie trzymano. Grałem też dużo w tenisa stołowego z pułkownikiem szefem Arłamowa. Niestety trochę się tu pozmieniało i nie potrafię już rozpoznać sali gdzie graliśmy. Co najgorsze brak ruchu i niezłe jedzenie powodował to, że tyłem. Dlatego obecny pobyt tutaj traktuję jako okazję do schudnięcia. Dużo spaceruję i zbiłem już 8,5 kg wagi jeśli tylko waga nie okłamuje.

Wiesław Stebnicki - Wracając do Pana pierwszego pobytu tutaj, czy pamięta Prezydent jakieś nazwiska strajkujących, np. Antoniego Wojnarowicza?

Lech Wałęsa - To nazwisko obiło mi się o uszy, choć z natury rzeczy mam słabą pamięć do nazwisk. Innych strajkujących w Ustrzykach nie pamiętam z nazwiska. Natomiast po dziś dzień utrzymuje sporadyczne kontakty z Janem Kułajem. Był wtedy w czasie strajków ustrzycko- rzeszowskich człowiekiem młodym i niedoświadczonym dlatego postanowiłem mu pomóc . Wiem, że później trochę się pogubił w życiu.

Wiesław Stebnicki - Wracając pamięcią wstecz i mając wiedzę jak potoczyły się sprawy zapoczątkowane w 1980 roku, czy zmienił by Pan coś w swoim postępowaniu?

Lech Wałęsa - Chyba nie. Choć już w chwilę po podpisaniu porozumień z delegacją rządową powiedziałem, że może już niebawem ci co mnie przynieśli na ramionach, będą we mnie rzucać kamieniami.

Wiesław Stebnicki - Czy ma Pan świadomość, że Arłamów czerpie sporo z faktu iż był Pan tu internowany?

LW- No cóż, wobec tego powinien to bardziej wykorzystywać marketingowo, może wstawić jakąś tablice informacyjną.

Wiesław Stebnicki - Nasze Połoniny namawiają władze miasta do tego by zamontować tablicę pamiątkową na budynku w mieście gdzie odbywały się strajki ustrzyckie i gdzie był także Pan.

Lech Wałęsa - To nie chodzi o mnie ale o fakty, które miały wpływ na wielką transformację ustrojową w Polsce, a potem w całej Europie wschodniej. Musimy to eksponować, bo to nasz wkład w światową historię. A Niemcy już uzurpują sobie, że to obalenie muru berlińskiego rozpoczęło ten proces. My się kłócimy, a inni wchodzą na naszą działkę.





To też szansa dla Arłamowa, Ustrzyk, których jestem już honorowym obywatelem, szansa dla całych Bieszczad.

Wiesław Stebnicki - No właśnie Panie Prezydencie jak w skali 1 do 10 ocenił by Pan walory turystyczne Bieszczad?

Lech Wałęsa - Nie chciał bym takich ocen stawiać, ale stwierdzę tylko tyle jest tu naprawdę ładnie i co ważne jeszcze nie zdążyliście całych Bieszczad zabetonować. Nie zdążyliście nastawiać architektonicznych maszkaronów, choć na trasie z Rzeszowa do Arłamowa już się takie trafiają. Chrońcie swoją przyrodę i krajobrazy jak oka w głowie, bo to wasz największy majątek i zarazem szansa na zmianę statusu z Polski B na Polskę A. Nie dajcie się wykiwać bogatym cwaniakom z Polski, którzy potrafią za pieniądze złamać wiele barier i zepsuć to co jest waszym atutem.

Wiesław Stebnicki - Panie Prezydencie jutro spotkanie z mieszkańcami Ustrzyk, a kiedy kolejna wizyta tutaj?

Lech Wałęsa - Mam nadzieję, że czas pozwoli bywać tu częściej, bo przecież teraz jestem w jakiś sposób waszym współziomkiem.

Wiesław Stebnicki - Dziękuję za rozmowę.


adres tego artyku³u: http://www.naszepo³oniny.pl/articles.php?id=1044